Nasza drużyna na Facebooku
Nasza drużyna na Instagramie
Nasza drużyna na Twetterze
ML: W tie-breaku lepsi gdańszczanie

Podopieczni trenera Krzysztofa Kowalczyka w sobotnie popołudnie stanęli przed szansą odniesienia drugiego zwycięstwa w Młodej Lidze. Przypomnijmy, iż na inaugurację sezonu wygrali we własnej hali z AZS Politechniką Warszawską, by w drugiej kolejce przegrać na wyjeździe z Czarnymi Radom. Dziś podejmowaliśmy zespół Lotosu Trefla Gdańsk.

Spotkanie lepiej rozpoczęli goście, którzy szybko wypracowali sobie przewagę - 5:2. O czas zmuszony był prosić trener Krzysztof Kowalczyk. Po powrocie na boisko staraliśmy się niwelować straty. Po asie serwisowym Karola Aleksandrzaka było już tylko 6:8, jednak chwilę później ten sam siatkarz został zablokowany i gdańszczanie znowu odskoczyli - 10:6. Nie poddawaliśmy się jednak. Po kolejnym asie, tym razem Mateusza Wołowicza, zmniejszyliśmy przewagę gości do zaledwie jednego "oczka" - 11:12. Chwilę później był remis, bowiem punktową zagrywką popisał się Maciej Kleinschmidt (13:13). Gdy po raz kolejny rywalom udało się odskoczyć (17:14), nasz trener poprosił o drugą przerwę. Ta niewiele jednak zmieniła. Wyraźnie to rywale narzucali rytm gry, prowadząc w końcówce 20:16. Choć walczyliśmy, nie zdołaliśmy odwrócić wyniku na swoją korzyść. Ostatecznie przegraliśmy tę partię 22:25.

Drugiego seta lepiej rozpoczęli gdańszczanie, którzy mimo walki naszej drużyny, cały czas utrzymywali prowadzenie. Przy stanie 9:5 dla goście o czas poprosił trener Krzysztof Kowalczyk. Podziałał, bowiem zdołaliśmy odrobić straty i doprowadzić do remisu. To rozzłościło szkoleniowca Lotosu, który szybko poprosił o przerwę (10:10). Po powrocie na boisko gra była znacznie bardziej wyrównana. Gdy Kleinschmidt popisał się asem, udało nam się objąć prowadzenie 15:14. W najważniejszym momencie minimalnie lepsi byli jednak goście, którzy po bloku na naszym środkowym prowadzili 19:17. Po błędzie Aleksandrzaka, który przeszedł linię środkową, o czas poprosił trener Krzysztof Kowalczyk. Przegrywaliśmy 18:21. Rywale nie zamierzali jednak odpuszczać i mimo że popełniali własne błędy, choćby w zagrywce, pewnie kroczyli po zwycięstwo także w drugim secie. Zakończył się on zwycięstwem Trefla 25:20.

Pierwsze akcje trzeciej partii były wyrównane. Po ataku Kacpra Bobrowskiego z lewego skrzydła wygrywaliśmy 6:4. Prowadzeniem nie cieszyliśmy się długo, bowiem goście szybko odrobili straty (6:6). Ponownie jednak udało nam się zbudować przewagę. Po bloku na Małeckim było 9:6 dla nas. Akcję później o czas poprosił trener Trefla, bowiem jego zespół przegrywał 6:10. Przerwa niewiele zmieniła. Nasz zespół wyraźnie złapał swój rytm. Po zagrywce Bobrowskiego było już 12:6. Choć nasza przewaga wydawała się być bardzo wysoka, przyjezdni nie poddawali się i sukcesywnie niwelowali straty. Gdy Ptaszyński wykorzystał piłkę przechodzącą, Lotos przegrywał już tylko 12:15. W końcówce ponownie udało nam się zbudować wysokie prowadzenie, tym samym o czas poprosił trener Trefla (14:19). Wszystko wskazywało jednak, że będziemy grać w tym meczu dalej. Piłkę setową dał nam Kleinschmidt, popisując się pewnym atakiem, natomiast partię zakończył Mateusz Siwicki, popisując się kiwką - 25:20.

Od wyrównanej walki punkt za punkt rozpoczął się czwarty set. Przez długi czas żadna z drużyn nie mogła wypracować sobie wyższego, niż jednopunktowego prowadzenia. Jako pierwsi na dwa "oczka" odskoczyli bydgoszczanie, po sprytnej akcji na siatce - 11:9. Kilka akcji później ponownie jednak na tablicy wyników widniał remis - 12:12. Tym razem na prowadzenie wysunęli się nasi rywale, którzy po kiwce Ptaszyńskiego mieli dwa punkty zaliczki - 15:13. To wyraźnie dodało gdańszczanom pewności, bowiem szybko powiększyli swoją przewagę (17:13). O czas poprosił trener Krzysztof Kowalczyk. Rozmowa z podopiecznymi przyniosła rezultat. Zaczęliśmy niwelować straty, na co szybko zareagował szkoleniowiec Trefla. W końcówce ponownie gra nam się wyrównała, co zwiastowało wiele nerwów. Ostatecznie set padł łupem gospodarzy, którzy zwyciężyli 25:23.

Od kilku akcji punkt za punkt rozpoczął się także tie-break. Dopiero gdy Patryk Mendel pomylił się w ataku, a chwilę później w przyjęciu, goście zdołali zbudować przewagę - 5:2. Gdy w kolejnej akcji zablokowany został wprowadzony za niego Bobrowski, o czas poprosił trener Kowalczyk. Przegrywaliśmy już 2:6. Niewiele on zmienił, bowiem przy zmianie stron 8:4 wygrywali siatkarze Lotosu. Nasza gra zupełnie się posypała. Popełnialiśmy własne błędy, co mocno wpływało na wynik - 5:10. Pomocną dłoń wyciągali do nas jeszcze rywale, myląc się w zagrywce, jednak wciąż mieli wysoką przewagę (6:11). Gdy w końcówce odrobiliśmy część strat, przerwę zarządził szkoleniowiec Trefla. Jego zespół wciąż prowadził, ale już tylko 12:9. Ostatecznie tie-break zakończył się wynikiem 15:11, po bloku na Bobrowskim.

Łuczniczka Bydgoszcz - LOTOS Trefl Gdańsk 2:3
(22:25, 20:25, 25:20, 25:23, 11:15)

Składy:
Łuczniczka Bydgoszcz:
Kleinschmidt, Siwicki, Wołowicz, Bobrowski, Aleksandrzak, Rajsner, Stysiał (libero) oraz Pieper, Blige, Prejs, Zimniak, Mendel,
Lotos Trefl Gdańsk: Jakubiszak, Sobczak, Rymarski, Ptaszyński, Linda, Behrendt K., Majcherski (libero) oraz Małecki, Bochan, Behrendt M.

2015-10-24:1564 Napisane przez: Anna Wawrzyniak
Dodaj komentarz
Imię:

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z serwisu.

Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

rozumiem