Mowa oczywiście o Piotrze Lipińskim, który urasta w naszej drużynie do roli człowieka od zadań specjalnych. Z każdym kolejnym spotkaniem udowadnia, jak wiele znaczy dla tego zespołu i jak klasowym jest zawodnikiem.
Po przejściu do drużyny Michała Masnego jasne było, że Piotr Lipiński spełniać będzie rolę zmiennika. Tak też było w większości ligowych spotkań na początku sezonu. Sytuacja uległa diametralnemu przeobrażeniu, gdy Andrzejowi Wronie odnowiła się kontuzja kolana. Szkoleniowiec naszej drużyny stanął przed trudnym zadaniem. Musiał wybrać, pozostawić w kwadracie dla rezerwowych Michała Masnego, czy któregoś z przyjmujących: Martina Sopko bądź Antti Siltalę. Miejsce Wrony w szóstce bowiem musiał zająć Michał Cerven, co wykluczało jednoczesne przebywanie na parkiecie wcześniej wymienionej trójki.
W meczu przeciwko Skrze Bełchatów, pierwszym, w którym nasz zespół musiał radzić sobie bez Andrzeja, w wyjściowym składzie pojawił się Lipiński. Oczywiście Waldemar Wspaniały miał w odwodzie zmianę, gdyby wymagała tego sytuacja. Wystarczyło zmienić któregoś z przyjmujących (obcokrajowców) i na parkiecie zwalniało się miejsce dla Masnego. Tak też wyglądała nasza gra w tym spotkaniu - „Uważam, że to był w naszym wykonaniu, może nie bardzo dobry, ale dobry mecz. Graliśmy jak równy z równym" - mówił po tym pojedynku Lipiński, który sam rozegrał świetny pojedynek. Najważniejszy mecz czekał jednak naszą drużynę tydzień później, w Jastrzębiu.
Również w nim nasz rozgrywający potwierdził swoją klasę. Sytuacja zespołu była jeszcze bardziej skomplikowana, bowiem wystąpił w Jastrzębiu bez Stanisława Pieczonki, co ponownie ograniczyło pole manewru trenerowi. Zmiany nie były jednak potrzebne. Lipiński poprowadził swoich kolegów do zwycięstwa. I tak, mecz po meczu potwierdza, że zasługuje na miejsce w wyjściowej szóstce. Wciąż zachwycamy się jego grą w piątkowym pojedynku, kiedy to bydgoszczanie podejmowali na własnym parkiecie zespół Tytana AZS Częstochowa. Mimo iż Delecta ten mecz przegrała, to jednak właśnie Lipiński został uznany najlepszym zawodnikiem spotkania. Jego postawę chwalił na pomeczowej konferencji prasowej również szkoleniowiec gości, Marek Kardos – „Chwali się Piotrka Lipińskiego za to, jak rozrzucał grę. Dawno już go tak grającego nie widziałem. Złapał formę. Było miło patrzeć na jego grę". Możemy tylko żałować, że bardzo dobra postawa naszego rozgrywającego nie została przypieczętowana zwycięstwem drużyny.
W spotkaniu z akademikami z Częstochowy wszyscy widzieliśmy w jak okrojonym składzie wystąpił nasz zespół. W miejsce czwórki nieobecnych Waldemar Wspaniały powołał siatkarzy, którzy reprezentowali Klub w rozgrywkach Młodej Ligi. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że sytuacja w tym spotkaniu będzie niezwykle trudna. Zespół musiał grać praktycznie bez zmian, jedną szóstką od początku do końca. Gdyby potrzebne były jakakolwiek roszady, choćby na przyjęciu, na głęboką wodę rzucony zostałby któryś z młodych siatkarzy. Cała drużyna grała zatem pod ogromną presją, a wyróżniającą się postacią był Piotr Lipiński, późniejszy MVP.
Analizując całą tę sytuację trudno nie znaleźć pewnej analogii w porównaniu z poprzednim sezonem. Wtedy to, numerem jeden na pozycji rozgrywającego miał być Paweł Woicki. W trakcie trwania sezonu jednak okazało się, że rywalizację o miejsce w szóstce wygrał Piotr Lipiński i to on w decydujących spotkaniach prowadził grę naszej drużyny, nigdy nie zawodząc. W tym roku sytuacja wygląda podobnie, choć na niektóre decyzje Waldemara Wspaniałego wpływ miała również sytuacja kadrowa i kontuzje czołowych zawodników. Lipiński jednak odwdzięcza się trenerowi wspaniałą grą potwierdzając, że w każdej sytuacji i w każdym momencie jest w stanie wejść i prowadzić zespół do zwycięstw i sukcesu, bo przecież takowym jest miejsce w czołowej szóstce ligi.
Czy Piotr Lipiński jest w naszym zespole człowiekiem od zadań specjalnych? Drugi rok z rzędu w kluczowych momentach sezonu prowadzi grę naszej drużyny i wyrasta na jej przywódcę. Nie zawodzi, nie drży mu ręka, wytrzymuje presję. Mieć dwóch równorzędnych rozgrywających, to marzenie każdego trenera. Waldemar Wspaniały takich zawodników ma. Oby oboje prezentowali tak wysoki poziom również w kolejnych spotkaniach, bo przecież nie umniejsza się zwycięstw, do których prowadził nas Michał Masny. Wszyscy doskonale znamy jego potencjał i wiemy, ile znaczy dla Delecty. Jego kombinacyjna gra nieraz budziła w nas podziw.
Potencjał obu będzie na pewno potrzebny już w najbliższą sobotę, kiedy to nasz zespół zagra z Asseco Resovią Rzeszów w hali rywala. Może uda się statuetkę MVP dla Piotra Lipińskiego z meczu z Tytanem AZS Częstochowa, zamienić na zwycięstwo?