Anna Falk: Przede wszystkim gratuluję wygranej. To spotkanie na pewno nie należało jednak do najłatwiejszych
Dawid Konarski: „Był to bardzo ciężki mecz. Źle weszliśmy w to spotkanie i grało nam się ciężko. Na pewno mogę jednak powiedzieć, że drużyna z Olsztyna podała nam rękę w tym drugim secie, bo zrobili naprawdę dużo błędów i to nawet nie z takich trudnych piłek. To nam pomogło, a w trzecim secie już nasza gra zaskoczyła. Chociaż mimo że mieliśmy dużą przewagę, to i tak skończyło się „nerwówką”. Czwarta partia w zasadzie wyrównana, z lekką naszą przewagą i tak zostało do końca. Cieszą te trzy punkty, bo jak wiadomo były nam potrzebne w tabeli, by nie grać dodatkowej rundy Pucharu Polski. Nie wiem czy pozostałe mecze skończyły się tak, jak miały się skończyć. Bełchatów niedawno rozpoczął grę, także teraz czekamy na ich wynik. My zrobiliśmy wszystko, co mieliśmy zrobić. Myślę, że ta pierwsza runda wyszła całkiem nieźle”
W pierwszym secie olsztynianie zaskoczyli Was swoją dobrą grą?
„Ciężko na gorąco powiedzieć. Na początku nie przyjmowaliśmy tych łatwych zagrywek, pojawiły się błędy w ataku i tak się skończyło. Później w miarę seta odrabialiśmy straty, w drugim podobnie, tylko duża też w tym zasługa Olsztyna, który nam pomógł. Jeżeli prezentowaliby w tym meczu bardzo równy poziom, to myślę, że mogliby wygrać. Niestety jeszcze pechowa kontuzja Łukasza Szarka. Wydaje mi się z mojej perspektywy, że to on przeskoczył na moją stronę. Trochę mają pecha. Piotr Gruszka trenuje z nimi dopiero od niedawna, także też nie jest w pełni formy. Cieszy ta wygrana. Po niezbyt dobrej grze ta wygrana myślę, że jest bardzo fajna”
Wiedzieliście, że ten mecz trzeba wygrać za trzy punkty, by mieć szansę na znalezienie się w czwórce po pierwszej części rundy zasadniczej. Ten fakt mógł Was usztywnić?
„Myślę, że nie, bo dlaczego miałoby tak być? Chyba jeszcze bardziej nas zmobilizowało, żeby się zebrać i ten mecz zagrać bardzo dobrze. Początek może nie był kolorowy, ale czasami tak bywa. Gra się bardzo dobrze przez jakiś czas, a później przychodzi chwila słabości. Na szczęście udało się taki mecz wygrać. To też jest ważne, żeby grając słabo zwyciężać, niż grać bardzo dobrze i zrobić sobie spacerek, bo to też może być mylące na następne mecze. A tak wiadomo, że trzeba jeszcze ciężko pracować, żeby w następnym meczu w Częstochowie również wygrać”
Jeśli nie będzie niespodzianki w meczu Politechniki ze Skrą, to prawdopodobnie będziemy w czwórce. Chyba możemy być zatem zadowoleni z osiągniętych wyników w tej pierwszej rundzie?
„Myślę, że tak, a gdyby udało się jeszcze wygrać ten mecz z Warszawą, to już w ogóle byłoby bajecznie. Nie wygraliśmy jednak z Warszawą, ale wygraliśmy z innymi, także to na pewno cieszy. Jest też progres z zeszłego sezonu, bo wtedy mieliśmy 14 punktów, a teraz mamy 18, także cztery dorzuciliśmy. Jest dobry układ w tabeli i wszystko zostaje teraz w naszych rękach i nogach, by walczyć o jak najlepsze rozstawienie przed play-offami. Najlepiej w pierwszej trójce, a jak się nie da, to w czwórce i zobaczymy, co będzie dalej”
W sobotę gramy w Częstochowie, która spisywała się ostatnio coraz lepiej. Choć w środę dostali lanie od Jastrzębia.
„Częstochowa to jest taki nieobliczalny zespół. Myślę, że z faworytami będzie im się grało fajnie, jeśli jeszcze ten faworyt podejdzie lekko do spotkania, to już można się przejechać. Rzeszów przegrał, Kędzierzyn grał tie-breaka. Teraz Jastrzębie wygrało z nimi 3:0, ale na pewno musimy jechać tam skoncentrowali z myślą o tym, żeby walczyć, bo Częstochowa na swoim terenie łatwo punktów nam nie odda”