Anna Falk: Mamy za sobą trzy kolejki, ale jak na razie pozostajemy bez wygranej. Chyba nie takiego początku sezonu wszyscy się spodziewaliśmy?
Piotr Sieńko: „Takiego początku sezonu absolutnie się nie spodziewałem. Wydawało się, że skład na bazie wszystkich materiałów, które mieliśmy został tak zbudowany, by wszystkie pozycje były zapełnione siatkarzami o podobnych umiejętnościach do tych, którzy od nas odeszli. Chociaż oczywiście drugiego Stephana Antigę trudno znaleźć. Niemniej jednak skład był zbudowany rozważnie. Co więcej, przygotowania do sezonu wyglądały bardzo obiecująco, bo graliśmy fajnie podczas treningów czy w czasie sparingów. Bardzo ciekawie prowadziliśmy grę podczas oficjalnych turniejów, gdzie wspomnę choćby wygraną 3:2 z Mistrzem Turcji Arkasem Izmir czy 3:0 z AZS-em Częstochowa. Początek sezonu to zatem ewidentnie zimny prysznic. Pierwszy mecz z Częstochową nam wyraźnie nie wyszedł. Takiego wyniku, czyli przegranej 1:3 nikt się nie spodziewał, bynajmniej ja na pewno nie. Tym bardziej, że wcześniej w Memoriale Arka Gołasia wygraliśmy z nimi 3:0 praktycznie bez żadnych problemów, a walka była tylko w jednym secie. A tutaj nagle, ni stąd, ni zowąd, bez wyraźnej przyczyny zaczęliśmy grać bardzo prymitywną i niestabilną siatkówkę. Oczywiście były fajne momenty, ale tak naprawdę gra bardzo falowała. Nawet przy dobrym przyjęciu graliśmy siatkówkę bardzo prostą, na podwójnym, potrójnym bloku. Pierwsza porażka to był zimny prysznic. Dwie kolejne to już tak naprawdę można mówić o jakiejś słabości natury psychicznej. Taka była bynajmniej moja interpretacja, bo nagle okazywało się, że nawet Ci zawodnicy, którzy potrafią bardzo dobrze grać w siatkówkę, już nie będę tutaj wymieniać nazwisk, nie potrafią kończyć piłek na pojedynczym bloku i tak dalej”
Mogło to też być związane z nerwami, które wkradły się po tym pierwszym przegranym meczu?
„Dokładnie tak jak powiedziałaś. W pierwszym meczu ewidentnie spodziewałem się wygranej, w dodatku za trzy punkty. Tak naprawdę spodziewałem się wygranej 3:0, to się jednak nie wydarzyło, więc do Gdańska jechaliśmy z przysłowiowym nożem na gardle. Były fajne momenty gry, ale później znowu wkradła się niepewność, bo przecież jechaliśmy do Gdańska, z którym regularnie w poprzednim sezonach wygrywaliśmy. Zaczęliśmy grać nieswoją grę. Wszyscy oglądali się jeden na drugiego. Gra była bardzo niestabilna. A trzecia porażka to już przysłowiowy gwóźdź do trumny. Mieliśmy podwójne ciśnienie. Tym bardziej, że mamy świadomość, że bydgoska publiczność została przyzwyczajona do fajnej, ciekawej i nowoczesnej siatkówki i jednocześnie do zwycięstw, bo przecież byliśmy w poprzednim sezonie prawie cały czas na pierwszym miejscu, jeżeli chodzi o rundę zasadniczą. Tutaj natomiast mieliśmy dwie nieprzyjemne niespodzianki. Wydawało się, że z Radomiem już musimy wygrać, co chyba spowodowało dodatkowe drżenie nóg i powtórzenie wszystkich wcześniejszych błędów”
Sobotni mecz z Czarnymi Radom miał być tym pierwszym zwycięskim. Porażka ostatecznie przesądziła o tym, że w zespole potrzebne są zmiany?
„Zarówno ja, jak i wszyscy moi przyjaciele w siatkówce, którzy budowali tę dużą siatkówkę przez naście lat w Bydgoszczy, przeżywamy tego typu porażki. Tego wątku nie będę specjalnie roztrząsał. Nieskromnie powiem, że znam się trochę na siatkówce, nie tylko ja, ale też wszyscy moi najbliżsi współpracownicy. Jasne jest to, że graliśmy po prostu źle. Zarówno u nas w meczu z Częstochową, jak i w meczu z Gdańskiem, przegranym na wyjeździe. W związku z tym byliśmy umówieni na spotkanie ze sztabem trenerskim niezależnie od wyniku meczu. Chcę by to było jasno powiedziane. Umówiliśmy się po to, by omówić co należy w zespole zmienić, co my możemy zmienić jako działacze, co może zmienić sztab szkoleniowy, by zacząć nie tylko zdobywać punkty, ale i dobrze grać. Tak też się stało. Niestety spotkanie odbyło się po przegranym meczu, chociaż byłem przekonany umawiając się z trenerami w sobotę przed meczem, że będziemy dyskutować po wygranym spotkaniu. Ale to już jest historia”
„Siatkówka jest grą zespołową, w związku z tym nigdy nie jest tak, że przegranymi obarcza się jednego zawodnika. Natomiast prawdą jest to, że rozegranie jest kluczowe, bo w każdej akcji, praktycznie każda piłka trafia do rozegrania. W związku z tym skoro postanowiliśmy coś na szybko zmienić, a musimy zmienić styl gry drużyny, to zmiana nominalnie pierwszego rozgrywającego wydawała się najłatwiejszą i najbardziej oczywistą decyzją. Zresztą ta decyzja była oparta też wcześniejszymi obserwacjami stylu rozegrania, który jak już powiedziałem wcześniej, nie odpowiadał na kanon nowoczesnej siatkówki, stąd decyzja o zmianie”
Kiedy rozstrzygnęła się kwestia dołączenia do zespołu Pawła Woickiego?
„Kwestia pozyskania Pawła rozstrzygnęła się bardzo szybko, tak naprawdę w niedzielę po porażce z Czarnymi Radom. Miała miejsce telefono-konferencja z Pawłem, który znając Bydgoszcz od razu chciał przyjść do nas grać. Rozmawialiśmy z jego menadżerem, konsultowaliśmy z Radą Nadzorczą. W efekcie jesteśmy tu gdzie jesteśmy, czyli w tym momencie mamy już podpisaną umowę z Pawłem. Od wczoraj wieczora już z nami trenuje”
To, że Pawła znamy i miał on już okazję grać w naszym klubie, miało znaczenie przy ściąganiu go do Bydgoszczy?
„To już de facto powiedziałem. Myślę jednak, że warto dodać, że wprawdzie Paweł sezonu, który grał u nas nie może uznać za udany, natomiast w całokształcie trzeba powiedzieć, że Paweł jest bardzo dobrze poukładanym człowiekiem, bardzo dobrym zawodnikiem, miał bardzo dobry ostatni sezon w Skrze Bełchatów. Osobiście poznałem go jako osobę niekonfliktową, konstruktywną, więc liczę na jego duży wpływ na zmianę stylu gry drużyny, czyli na wreszcie nowoczesną siatkówkę. Na pewno należy tutaj dodać, że w tych trzech spotkaniach mieliśmy bardzo dobre przyjęcie, zawsze lepsze od przeciwnika. Oznacza to, że Paweł będzie miał pole do popisu, żeby pokazać swoje inklinacje do kombinacyjnej gry”
Czy możemy spodziewać się jeszcze jakichś zmian w składzie? Jak to ewentualnie koreluje z budżetem klubu na ten sezon?
„Na ten moment na to pytanie nie odpowiem. Wszyscy Państwo, którzy znają się na siatkówce, którzy nam kibicują na dobre i na złe wiedzą, że niektóre pozycje wymagają prawdopodobnie albo zmiany, czyli zwiększenia konkurencji albo obudzenia się niektórych zawodników, na co przyznam, że liczę. Powiem tylko, że jako rutynę mam to w zwyczaju, że przez cały sezon zbieram informacje o potencjalnych zawodnikach. Bez znaczenia czy to miałoby być w tym sezonie, bo jest to też pożywka na przyszły rok. Odpowiadając wprost, nie wiem czy takie zmiany nastąpią. Natomiast jeśli będzie taka potrzeba to jestem gotowy do tego, by wzmocnienia w bydgoskiej drużynie były”
„Co do budżetu to tutaj trzeba jasno zakomunikować, że sytuacja pod tym kątem się nie zmieniła. Pierwsze cztery zespoły w polskiej lidze są zdecydowanie najbogatsze i pod tym kątem odstają. My natomiast też nie jesteśmy kopciuszkiem. Chcę jednak podkreślić, że utrzymanie płynności finansowej zawsze było dla mnie priorytetem. Oczywiście w jakimś stopniu koreluje to z poziomem sportowym, bo gdy będziemy dobrze grać, to liczę na to, że kibice będą licznie przychodzić na nasze mecze. Tym samym płacić za bilety i będzie nam też łatwiej o sponsorów. Trzeba jednak znaleźć złoty środek i wyważyć, jakie ryzyko można podjąć”.