W Bydgoszczy gra już trzeci sezon. Wcześniej bronił barw m.in. Asseco Resovii czy Jastrzębskiego Węgla. Najważniejszym przystankiem okazała się jednak Częstochowa, która pozwoliła zrealizować jedne z wielu marzeń Marcina - „W każdym klubie miałem swój rozdział. Ciężko to porównywać. Faktycznie, od gry w Częstochowie zaczęła się moja przygoda z siatkówką na większą skalę. Wiele zawdzięczam temu klubowi. Jednak w Jastrzębiu czy też w Rzeszowie również przeszedłem szkołę, z której wyciągnąłem wnioski. Bardzo dużo mi to dało. W Częstochowie przy odrobinie szczęścia udało mi się zrealizować pewne cele” – przyznaje.
Gra po Jasną Górą zaowocowała bowiem w 2008 roku powołaniem do kadry. Igrzyska w Pekinie z pewnością na zawsze zostaną w pamięci naszego przyjmującego - „Marzeniem każdego sportowca jest to, aby zagrać w reprezentacji i następnie pojechać na Olimpiadę. Po części udało mi się to spełnić, jednak nie do końca, gdyż wiadomo, że każdy chciałby wrócić z medalem” - mówił siatkarz Transferu.
Idol od dawna
Roger Federer - to właśnie szwajcarski tenisista najbardziej imponuje Wice - „Zawsze go podziwiałem i fascynowała mnie jego gra. W jakimś sensie jest to również mój idol sportowy” – mówi Marcin. - „Cenię jego podejście do swojej pracy i profesjonalizm. Przede wszystkim jednak grę. Jest bardzo dobrze wyszkolonym technicznie zawodnikiem” - komplementuje tenisistę. Fascynacja Szwajcarem dodatkowo zaowocowała tym, iż koledzy z drużyny mianowali Marcina nowym pseudonimem. - „W zasadzie moja ksywka "Roger" funkcjonuje od niedawna. Zacząłem kupować gadżety Federera i w zeszłym roku przyszedłem na trening w jego czapeczce. Wówczas Andrzej Wrona zaczął mnie tak nazywać i pozostało tak do dnia dzisiejszego” - opowiada. Siatkarz Transferu nie traci nadziei na powrót Szwajcara do największych sukcesów. W końcu przez wiele lat był numerem jeden w rankingu. Konkurencja jednak nie śpi - „Patrząc na jego wyniki i osiągnięcia to jest najlepszym tenisistą w historii. Jednak lata świetności ma już właściwie za sobą. Młodzież napiera i go goni. Lecz przez to, że jestem jego fanem ciągle wierzę, że może jeszcze grać na najwyższym poziomie i zdobywać najcenniejsze trofea” – wyjawia podopieczny Vitala Heynena
Mączka rządzi
Marcin Wika nie tylko ogląda, ale również i gra w tenisa. - „Zazwyczaj po sezonie, razem z moim przyjacielem, Danielem Plińskim chodzimy na korty” – opowiada. - „Najlepiej gra mi się na mączce. Może z racji tego, że w naszym rodzinnym mieście jest tylko taki kort. Mieliśmy okazję poznać inne nawierzchnie, jednak ta najbardziej nam odpowiada” - twierdzi przyjmujący Transferu. Korty twarde czy też trawiaste nie są zatem obce bydgoskiemu zawodnikowi. To jednak na ceglanej lubi najbardziej poodbijać piłkę - „Jest to znakomity sport - zarówno do oglądania jak i do trenowania. Zawsze chciałem spróbować odebrać serwis, który leci z prędkością 220 km/h. Jest to dla mnie ciekawe i fascynujące” – wyznaje.
Wika nie ma wątpliwości, że zarówno siatkówka, jak i tenis wymagają wielu poświęceń. W pewnym sensie obie te dyscypliny są do siebie podobne. - „W każdej dziedzinie sportu jest bardzo duże wyrzeczenie i wysiłek. W siatkówce również bardzo dużo podróżujemy, może nie aż tak daleko jak tenisiści. Jednak jeśli weźmiemy pod uwagę poziom reprezentacyjny, to także są to dalekie i długie wyjazdy. Można oba sporty porównać. Wyrzeczenie jest podobne, zarówno w tenisie jak i w siatkówce” - przekonuje.
Bydgoski przyjmujący nie miał jeszcze okazji, aby obejrzeć tenisowe zawody na wyższym szczeblu. Jak każdy fan tenisa chciałby choć raz zagościć na kortach Wimbledonu, czy też na Arthur Ashe Stadium podczas US Open - „Jest to jedno z moich marzeń, aby pojechać na Roland Garros lub na jakikolwiek inny turniej wyższej rangi i zobaczyć takie spotkanie na żywo” - mówi Wika.
"Szóstka" marzeń
Oprócz siatkówki i tenisa bydgoski przyjmujący jak większość mężczyzn ogląda piłkę nożną. Lubi także obejrzeć snookera. Marzy mu się również podróż do Australii - „Grając jeszcze w Jastrzębskim Węglu, Igor Yudin wraz ze swoją dziewczyną opowiadali bardzo ciekawe rzeczy o tym kraju. Do tego stopnia, że mnie z żoną zafascynowali i bardzo chciałbym tam pojechać” - przyznaje siatkarz. Gdyby zrealizował swój cel może udałoby się połączyć dwa w jednym - mianowicie obejrzeć także jeden z wielkoszlemowych turniejów tenisowych, Australian Open.
Zarówno Marcin jak i jego żona mają siatkówkę we krwi. Czy ich pociechy pójdą w ślady rodziców? - „Powiedzieliśmy sobie z żoną, że nasze dzieci same zadecydują o tym, co chcą robić w życiu. Nie będę na nie naciskał, aby koniecznie grały w siatkówkę. Jeżeli postanowią zostać sportowcami, to na pewno w jakiś sposób będę im pomagał, ale nic na siłę” - twierdzi zawodnik Transferu, który za swoją największą zaletę uważa dużą pracowitość. - „Wadą z kolei jest to, że jestem mało punktualny. Staram się jednak nad tym pracować, lecz zdarza mi się spóźniać” - opowiada.
A jaka jest „szóstka” zawodników, z którymi Marcin Wika chciałby zagrać w jednej drużynie, po tej samej stronie siatki? - „Lloy Ball na rozegraniu, Ivan Miljković na ataku, na środku Dmitrij Muserski wraz z Simonem. Na przyjęciu Juantorena i Michał Winiarski. Na libero Sergio” - kończy przyjmujący Transferu Bydgoszcz.