Zawodnicy – już od pierwszego seta - bez wątpienia stworzyli kibicom szalenie ciekawe widowisko. Przeciwnicy wyszli bowiem na prowadzenie w samej końcówce seta, który zakończyłby się błędem dotknięcia siatki przy stanie 21:25, gdyby nie prośba trenera Piotra Makowskiego o wideoweryfikację. Decyzja sędziów została zmieniona i wtedy na zagrywce pojawił się MVP spotkania – Łukasz Wiese. Co myślał, gdy w tak trudnym momencie powędrował w pole zagrywki? - „Żeby nie zepsuć, żeby tylko nie zepsuć!!! No i się udało, a ja naprawdę chciałem tylko tego, żeby nie zakończyć pierwszego seta i żeby nie było takiego jęku zawodu na trybunach, bo jednak bardzo łatwo zasmucić publiczność. Jak już poczułem pierwszą zagrywkę to nie było już nic do stracenia, druga i trzecia wyszły same z siebie. Może nie są mocne, ale bardzo niewygodne do przyjęcia, bo lecą między dwóch zawodników. Mieliśmy troszkę szczęścia, no ale szczęście sprzyja lepszym, więc nic tylko się cieszyć.” – komentował tuż po spotkaniu.
Trudno się nie zgodzić z przyjmującym Łuczniczki, bo wszyscy obecni na meczu byli świadkami wielu akcji, w których pomogło szczęście. Ofiarne obrony i efektowne bloki niezaprzeczalnie budowały morale bydgoszczan z akcji na akcję, podczas gdy pewność siebie po stronie akademików z Olsztyna stale spadała - „Myślę, że w pierwszym secie strasznie podcięliśmy skrzydła chłopakom z Olsztyna i dalszą część spotkania kontrolowaliśmy w każdym elemencie. W szczególności był to blok – po prostu ich zamurowaliśmy, a to jak wiadomo strasznie deprymuje i głównie to przyczyniło się do naszego zwycięstwa.” - podsumowuje Łukasz.
Bydgoszczanie postawili bardzo ważny krok w drodze do zajęcia 9. miejsca w kończącym się już dla nich sezonie 2015/2016, jednak gra toczy się do dwóch wygranych spotkań, więc muszą zwyciężyć w jeszcze jednym. - „Chcemy zakończyć sezon jak najlepiej. Na pewno Olsztyn u siebie zagra znacznie lepszą siatkówkę, a my możemy sobie życzyć tylko tego, żeby utrzymać jakiś w miarę równy poziom i zagrać to, co gramy na co dzień, czyli taką dość stabilną siatkówkę i myślę, że to przyniesie efekt.” Szansę na prezentację wspomnianej przez Łukasza stabilnej siatkówki, zawodnicy Łuczniczki będą mieć już w następną środę, kiedy staną do walki w hali „Urania”. Miejmy nadzieję, że ten mecz skończy się dla nich równie dobrze jak czwartkowy.
*rozmawiała Adrianna Jeszka