Anna Falk: Na początek gratulacje za poniedziałkowe spotkanie. To było „wejście smoka”. Myślę, że wszyscy możemy być zadowoleni z tego, co zaprezentowałeś
Marcin Waliński: „To nie jest tylko i wyłącznie moja zasługa. Już powtarzałem, że ta statuetka, którą zdobyłem – mimo że historyczna pierwsza dla mnie w PlusLidze – nie jest tylko moją zasługą, bo gramy jako cała drużyna i trzeba pochwalić tutaj cały zespół, choćby Michała Masnego, który kreował naszą grę. Co więcej mogę powiedzieć? Dziękuję bardzo. Szkoda tylko, że w tym drugim meczu nie mogliśmy tego powtórzyć. Zacząłem mecz w wyjściowym składzie, a tak się złożyło, że pierwsze punkty akurat potraciliśmy, później „siadło” przyjęcie i całego seta rozegraliśmy trochę niemrawo. Zastąpił mnie Marcin Wika i grał bardzo dobrze. Cieszę się, że również mogłem w tym meczu wejść na boisko, przede wszystkim zacząć ten mecz. Widać było, że po tym poniedziałkowym spotkaniu trener mi zaufał. Szkoda, że nie wykorzystałem tego zaufania, bo nie zagrałem w tym spotkaniu tak dobrze. Ale nie zawsze jest poniedziałek (śmiech)”
W tym pierwszym meczu obaliliście też chyba teorię, że nie mamy ławki. Zarówno Ty, jak i Tomek Bonisławski weszliście na boisko i graliście bardzo dobrze. A szczególnie Tomek nie grał w tym sezonie zbyt dużo.
„To fakt. Tak jak powtarzał trener, każdy jest potrzebny i każdy powinien być gotowy do grania. Komuś kto nie grał na pewno ciężko jest wejść, tak jak Tomkowi, który grał bodajże dwa albo trzy mecze, ale wszedł i zagrał na naprawdę wysokim poziomie i chwała mu za to. Ja rozegrałem trochę więcej spotkań w tym sezonie, bo zastępowałem wtedy kontuzjowanego Marcina Wikę. W poniedziałek było to takie wejście, gdzie Marcin miał troszeczkę sobie odpocząć. Wczoraj ja zagrałem dobrze, a może inaczej, to cały zespół zagrał wczoraj dobrze, bo nie chcę tutaj siebie wyróżniać, jako nie wiadomo jaką postać. Mam jednak nadzieję, że ta teoria trochę ucichnie, bo zawsze mówiono, że Delecta gra tylko jedną szóstką, że nie ma zmienników, a wydaje mi się, że pokazaliśmy z Tomkiem w tym pierwszym meczu, że nawet Ci chłopacy z ławki, którzy nie grają cały sezon potrafią wejść i zrobić coś dobrego dla zespołu”
Zarówno w poniedziałek, jak i we wtorek, długo wchodziliście w mecz. Z czego według Ciebie może wynikać to, że słabiej zaczynamy spotkanie?
„Nie mam pojęcia. Mieliśmy w tych kilku pierwszych akcjach dobre przyjęcie, ale nie potrafiliśmy skończyć ataku i zrobiło się 0:5. Później „siada” przyjęcie, coś zaczyna chodzić nie tak. Nie mieliśmy skuteczności w ataku, to potem też nie szło nam w przyjęciu. Ale dlaczego się tak długo rozkręcaliśmy, to nie wiem. Zawsze grając u siebie zaczynaliśmy bardzo dobrze sety i wszystko chodziło jak należy. Szukaliśmy swojego rytmu gry, bo to było widać, że trochę nam ten rytm gdzieś uciekł. Szukaliśmy go w poniedziałek w pierwszym secie, a ten drugi był przełamaniem, bo wygraliśmy go na przewagi. W tym drugim meczu mieliśmy podobny scenariusz jak w poniedziałek. Może ta przerwa, którą mieliśmy i nie graliśmy żadnych meczów, też na nas jakoś wpłynęła, ale nie możemy się tym usprawiedliwiać. Było jak było, ale nie będziemy płakać”
Scenariusz wtorkowego meczu był bliźniaczo podobny do tego z poniedziałku. Wszystko wskazywało na to, że ponownie wygramy 3:1. Poszło za łatwo w tym trzecim secie?
„Czy za łatwo, to nie wiem. W poniedziałek też były takie wyniki, gdzie wysoko prowadziliśmy i potrafiliśmy dowieść zwycięstwo. Myślę, że to raczej nie jest problem koncentracji, ani tego, że byliśmy źle przygotowani psychicznie czy fizycznie. Jastrzębski Węgiel zagrał po prostu lepiej w zagrywce. W tym pierwszym meczu więcej psuli, a w drugim odrzucili nas od siatki. Konsekwencją tego było to, że nam trudniej grało się w ataku. To na pewno też wpłynęło na naszą dyspozycję i na taki wynik meczu”
W całej rywalizacji, która przenosi się teraz do Jastrzębia mamy 1:1. Z jakim nastawieniem tam pojedziemy?
„Oczywiście optymistycznie patrzymy w przyszłość. Zobaczymy jak to będzie wyglądało. Mam nadzieję, że wygramy tam minimum jeden mecz, bo to na pewno będzie takie minimum. Taki plan założyliśmy sobie także w Rzeszowie, więc może załóżmy sobie jako plan minimum, że wygramy te dwa mecze i to minimum, które powinniśmy zrobić, żeby zdobyć medal to po prostu to zróbmy. Mamy medal na wyciągnięcie ręki i warto byłoby, żebyśmy po niego sięgnęli. Nie oddaliśmy tego zwycięstwa, graliśmy, walczyliśmy i mam nadzieję, że w Jastrzębiu będzie tak samo, będzie dobre widowisko, ale wynik jest sprawą otwartą”