Jednak takie plany i przygotowania nie uchroniły Delecty od nerwowych momentów. Podopieczni Waldemara Wspaniałego okazali się jednym z najbardziej zaskakujących zespołów i to nie zawsze w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Pierwsza runda przyniosła bydgoszczanom zwycięstwo nad Częstochową, która przecież pokonała Delectę w zeszłorocznych play-offach w walce o piątą lokatę. W spotkaniu z AZS-em, bydgoszczanie zdecydowanie górowali w bloku, w którym aż sześć punktów wywalczył Wojciech Jurkiewicz. To spotkanie mogło też zapaść kibicom w pamięć dzięki ofiarnej obronie Anttiego Siltali. Fin leżał już na parkiecie, a piłkę przebił na stronę przeciwnika... piętą.
Po całkiem udanym początku sezonu przyszedł czas na starcie z beniaminkiem PlusLigi. Nadzieje były duże, ale po meczu to kielczanie cieszyli się z wygranych trzech punktów. Po spotkaniu, wtedy jeszcze nazywanym „wpadką”, trener bydgoszczan podkreślał, jak ważny jest szacunek dla każdego przeciwnika, nawet tego, który gorzej prezentuje się na papierze. - Nie można mówić, że drużyny, takie jak Fart Kielce są słabe, to tylko świadczy o braku szacunku dla nich. - Siatkarze znad Brdy wzięli sobie te słowa o serca i wygrali w spotkaniu z AZS-em Olsztyn 3:0. - Myślę, że mecz może nie był najładniejszy, ale było dużo emocji, nerwów, Trzy punkty zostały w Bydgoszczy i z tego powodu jesteśmy bardzo szczęśliwi – mówił o potycze z Olsztynem Martin Sopko. - Nie było to jednak łatwe zwycięstwo, na co wskazywały emocjonujące końcówki.
Po tym sukcesie nastały dla bydgoszczan ciężkie chwile. Przegrali kolejny mecz z teoretycznie słabszym zawodnikiem. Porażka nie byłaby może tak dotkliwa, gdyby nie fakt, że wielunianie po prostu rozgromili podopiecznych Waldemara Wspaniałego. - W Wieluniu po prostu nas rozbili, a my nie mieliśmy nic do powiedzenia – krótko podsumował wyjazdowy mecz Michal Cerven. Bydgoszczanom brakowało dobrego przyjęcia, bez którego nie potrafili wyprowadzić żadnej skutecznej akcji. Ostatecznie, Delecta musiała wrócić do domu ze spuszczonymi głowami i bez dorobku punktowego. Szansę na odrobienie strat mieli za to w spotkaniu z warszawską Politechniką, którą podejmowali na własnym terenie. Niestety, dobrze grający podopieczni Radosława Panasa postawili trudne warunki, którym Delecta nie potrafiła sprostać. Porażka okazała się co najmniej równie bolesna, jaka ta z Wieluniem, ponieważ gospodarze mieli kilka szans na wygranie choćby jednego seta więcej, co dałoby im już jeden punkt. – Bardzo źle przegrywa się takie mecze – mówił po spotkaniu z Politechniką Cerven - Graliśmy na przewagi, a o końcowym wyniku zaważyły pojedyncze piłki. My niestety nie skończyliśmy paru akcji, które można było skończyć. Teraz musimy walczyć z każdym przeciwnikiem, bo trzeba te punkty odrabiać – podsumował Słowak. Zdobywanie tych punktów nie miało być jednak takie proste. Bydgoszczanie mieli przed sobą jeszcze mecz z mistrzem Polski, któremu również ulegli w przysłowiową „godzinę z prysznicem”.
Po ciężkich chwilach przyszedł też czas na te lepsze. Delecta straciła stanowczo za dużo punktów i doskonale wiedziała, że nie może oddać już nic więcej. Przełomowe okazało się spotkanie z Jastrzębskim Węglem. Wprawdzie był to mecz wielu błędów, ale to bydgoszczanie popełnili ich mniej i zrekompensowali swojej publiczności trzy porażki z rzędu zwycięstwem za trzy punkty. - To zwycięstwo było nam bardzo, bardzo potrzebne. Kolejne dwa mecze, które zagramy z silnymi przeciwnikami będą dla nas naprawdę ważne – przyznał Stanisław Pieczonka. Radość z wygranych punktów nie rozproszyła siatkarzy Waldemara Wspaniałego przy przygotowaniach do kolejnego spotkania, tym razem z Resovią. Wprawdzie mówiło się o przywiezieniu chociaż „oczka” z Rzeszowa, ale chyba mało kto spodziewał się takiego meczu w wykonaniu Delecty. Bydgoszczanie nie tylko wygrali za trzy punkty, ale i z każdym kolejnym setem reprezentowali coraz lepszą siatkówkę. W tym spotkaniu padł też rekord: Andrzej Wrona zablokował przeciwników aż dziewięć razy. W tym sezonie jedynie Piotr Nowakowski, w szóstej kolejce, był bliski tego wyniku, blokując osiem razy zawodników z Jastrzębskiego Węgla.
Wraz z kolejnymi wygranymi setami wzrastał entuzjazm i wiara w siebie. W ostatnim meczu, przed rundą rewanżową bydgoszczanie spotkali się z podopiecznymi Krzysztofa Stelmacha. Kłopoty kędzierzyńskiej drużyny i dobra gra Delecty dawały nadzieję na zwycięstwo. Spotkanie na Łuczniczce było bardzo zacięte, trwało aż pięć setów. Jednak podopieczni Waldemara Wspaniałego zapisali na swoim koncie tylko jeden punkt.
Tym sposobem Delecta Bydgoszcz rozpocznie rundę rewanżową z siódmego miejsca, z dwunastoma punktami na koncie. Do znajdującej się na szóstej lokacie Politechniki brakuje im tylko dwóch punktów - Jesteśmy zadowoleni z końcówki rundy, bo wygraliśmy mecze, w których wszyscy mówili, że będzie nam bardzo ciężko o punkty, a zdobyliśmy ich siedem. Chyba każdy zespół chciałby w trzech meczach z silnym przeciwnikiem zdobyć siedem „oczek”. Na pewno nie jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani, bo w meczach z Kielcami czy Wieluniem mogliśmy zagrać lepiej – podsumował pierwsze dziewięć spotkań Stanisław Pieczonka.
*na potrzeby delectabydgoszcz.pl przygotowane przez NiceSport.pl (Martyna Kasperek)