Nasza drużyna na Facebooku
Nasza drużyna na Instagramie
Nasza drużyna na Twetterze
Szlakiem wspomnień - Marian Kardas

Spowiedź trenera - „Przyjaźń to duże słowo”
„Tylko praca daje okazję odkryć nam nas samych, pokazać to, czym naprawdę jesteśmy, a nie tylko to, na co wyglądamy…”  - Joseph Conrad.

Monika Kubanek: Jak rozpoczęła się przygoda trenera z bydgoską siatkówką? Od czego? Kiedy dokładnie to było?

Marian Kardas: „To było w 2009 roku, pierwszym trenerem był Waldemar Wspaniały, który zaproponował mi bycie jego asystentem. Przyjechałem w czerwcu, spotkałem się z prezesem Sieńko, z Jurkiem Winiarskim, Januszem Zacniewskim pogadaliśmy, pogadaliśmy… no i ustaliliśmy, że od sierpnia będę asystentem trenera Wspaniałego i ta przygoda trwa do dzisiaj”.

Jak przez te lata wyglądało budowanie zespołu?

„Myślę, że w sezonie 2009 mieliśmy najsilniejszą drużynę. Nie zdobyliśmy za dużo, ale w swoich szeregach mieliśmy aktualnych mistrzów Europy: Pawła Woickiego, Piotra Gruszkę, wicemistrza świata Grześka Szymańskiego i doświadczonych zawodników, jak Wojtek Jurkiewicz, który do tej pory reprezentuje bydgoskie barwy. Naprawdę była to dobra drużyna. Drużyna z sezonu 2012/2013, która zajęła 4 miejsce - Dawid Konarski, Andrzej Wrona to byli zawodnicy mało doświadczeni, natomiast grało nam się na parkiecie bardzo dobrze. Takim doświadczonym zawodnikiem był Antiga, Masny, Sitala”.

To była taka drużyna która budowała się przez 2 lata, nie było zbyt wiele zmian prawda?

„Tak, ta drużyna nie miała dużo zmian. Generalnie po pierwszym roku to była delikatna zmiana, potem większa, a teraz zmiany są co roku. Te 2 - 3 ostatnie sezony to taka drastyczna zmiana, dużo było tych zawodników, którzy przychodzili, podpisywali kontrakt na sezon, później odchodzili, bo dostawali lepsze propozycje od innych drużyn, a innym dziękowaliśmy, bo nie spełniali pokładanych w nich nadziei”.

Czy współpraca z trenerem Makowskim, Wspaniałym, Heynenem czymś szczególnym się różniła?

„Na pewno każdy z tych trenerów jest innym trenerem. Różni ich charakter, styl pracy, doświadczenie, bo każdy z nich trenował inne drużyny. Trener Makowski przyszedł z żeńskiej siatkówki do męskiej, trener Wspaniały to autorytet, który pracował już wcześniej z innymi dobrymi drużynami zdobywając Mistrzostwo Polski, prowadził reprezentację, a Vital był pierwszym zagranicznym selekcjonerem w Bydgoszczy, który wprowadził dużo nowinek siatkarskich. Dla mnie z perspektywy tej trójki trenerskiej to duży bagaż doświadczeń sportowych, pozasportowych, trenerskich.  Wszystkie rzeczy można było podpatrywać i wyciągnąć dla samego siebie wiele pozytywnych aspektów”.

Trener również miał okazję prowadzić drużynę jako pierwszy szkoleniowiec w sezonie 2013/2014.

„Tak, choć było to nie do końca udane, ale zespół grał wtedy poniżej oczekiwań. Za mojej kadencji nie awansowaliśmy do ósemki. ‘Zakupy’, których dokonaliśmy, co tu ukrywać nie były trafione”.

Pierwszy trener to pewnie zupełnie inna bajka niż praca jako asystent?

„Oczywiście, pierwszy trener ma wszystko na głowie. Dla mnie nie było nowością praca jako pierwszy trener. Pracowałem już na tym stanowisku w Niemczech, w Polsce. Miałem przygodę z klubem z Białegostoku z dziewczynami oraz 2 lata spędziłem w Sosnowcu. Muszę przyznać, że obowiązków jest o wiele więcej, m.in. w sprawach organizacyjnych, w przygotowaniu treningu oraz ludzi, którzy pracują z Tobą jako pierwszym trenerem, czyli cały staff, ludzi którzy teoretycznie są z boku, a drużyną. Są to inne zadania”.

Jak wyglądały dotychczas relacje z zawodnikami i innymi członkami bydgoskiej załogi?

„Jestem osobą, która dobrze się aklimatyzuje, więc nie mam spięć z drużyną i jako zawodnik także unikałem takich sytuacji. Myślę, że dobrze ocenia się mnie przez pryzmat (takie troszkę chwalenie) pierwszych trenerów i zawodników. I oczywiście ludzi spoza zespołu, ale także tych, którzy pracują w klubie w prywatnej stopie. Zawsze fajnie to się układało i tak jest nadal. Nigdy nie miałem problemów i konfliktów czy to w drużynie, czy poza nią”.

Czy lepiej pracuje się trenerowi z młodymi zawodnikami, czy z tymi bardziej doświadczonymi?

„Młody zawodnik, który przychodzi z juniora ma duże braki ogólne. Z takim zawodnikiem jest to całkowicie inna praca. Podczas mojej pracy jako pierwszego szkoleniowca takich zawodników było czterech. Aktualnie do zespołu dołączyło dwóch siatkarzy, którzy do niedawna byli jeszcze juniorami.  Jest to duża różnica. Oni dopiero uczą się tej prawdziwej siatkówki.  Trzeba ich poznać.  Natomiast Ci doświadczeni już coś osiągnęli, wiedzą dużo na temat siatkówki, ale w dalszym ciągu trzeba ukierunkowywać ich na coś nowego”.

Który z młodych bydgoskich zawodników z perspektywy trenera zrobił największe postępy w swojej grze?

„Zdecydowanie Dawid Konarski, który jest wychowankiem klubu, aktualnym reprezentantem Polski, Mistrzem Świata. Jest to zawodnik, który rozwijał się na moich oczach. Przeszedł z kategorii juniora do składu seniorów. Walczył o to, żeby zostać pierwszym atakującym, dostał tę szansę i ją wykorzystał. Z resztą wszyscy pamiętają to, jak prezentował się w najlepszym dla klubu sezonie 2012/2013. To był najszybszy przeskok w karierze. Natomiast jeśli chodzi o tych zawodników, którzy są teraz to oni robią kroki, ale dużo, dużo mniejsze”.

Czy czuje się trener u nas już jak w domu?

„Można powiedzieć, że Bydgoszcz mi się spodobała. Dobrze mi się tu żyje i czuję się znakomicie. Oczywiście nie wiadomo jak długo tu będę. Ale prawda jest taka, że chciałbym być tu jak najdłużej. Osiągnąć w przyszłości z tym czy innym zespołem, który będzie grał w PlusLidze takie miejsce, które w końcu będzie miejscem na podium. W ciemno wzięlibyśmy brązowy medal. To jest cel, który tutaj mi się marzy”.

A nawiązały się jakieś nowe znajomości, przyjaźnie?

„Znam dużo ludzi, których dane mi było tutaj poznać. Nawiązały się kontakty. Wszystkie osoby na co dzień pracujące w klubie (przede wszystkim w biurze) to tak naprawdę moi przyjaciele. Z trenerem Makowskim dobrze się rozumiemy. Jest Tomek Stasiak, który kilka lat już tu pracuje, nasz statystyk Robert Kaźmierczak znamy się dobrych parę lat. Wojtek Jurkiewicz, który wspólnie ze mną rozpoczynał pracę w Bydgoszczy i relacja na linii trener – zawodnik wygląda znakomicie. Są to ludzie, z którymi przebywa się czasami  więcej czasu niż z rodziną. Bardzo ich szanuję i chciałbym, żeby tak jak ja ich szanuję, ja był przez nich szanowany. Przyjaźń to jest duże słowo, ale żeby ta przyjaźń była na zawsze. Można sobie życzyć, żeby wszyscy byli przez Bydgoszcz ciepło i życzliwie przyjęci”.

Czy ma trener jakieś swoje miejsca w Bydgoszczy, poza halą oczywiście, które często odwiedza?

„Hala jest takim miejscem, gdzie jestem najczęściej. Często można mnie spotkać w Kurkumie podczas naszej wizyty z zespołem na obiedzie. Kuchnia jest smaczna i można znaleźć chwilkę takiego przyjemnego czasu nie tylko smakowego, ale także aby porozmawiać ze znajomymi”.

Czy poza siatkówką znajduję trener czas na realizację swoich zainteresowań?

„Siatkówka jest pasją numer jeden. Spełnieniem moich marzeń jest zwiedzanie i poszukiwanie nowych miejsc w Polsce i poza granicami. Jednym z nich jest właśnie Bydgoszcz. Bardzo lubię odkrywać miejsca, których nie znam i  w których jeszcze nie byłem, a jest ich tutaj sporo. Cały czas poznaję to piękne miasto. Widzę jak Bydgoszcz się rozwija, pozytywnie oczywiście”.

Co z poznanych dotąd zakątków Bydgoszczy szczególnie podoba się trenerowi?

„Podoba mi się Stare Miasto, Wyspa Młyńska. Przepięknie wygląda rynek latem, kiedy żyje, kiedy mnóstwo ludzi przyjeżdża, przychodzi i zwiedza. Brda, która płynie przez miasto. Można przypatrzeć się jak trenują wioślarze, kajakarze i nie tylko. Są to miejsca niezwykle urokliwe. Jest także Myślęcinek, który jest przepiękny. Są to rzeczy, które są wpisane w Bydgoszcz i każdy kto tutaj przyjeżdża obowiązkowo powinien te miejsca odwiedzić. Znajomi, którzy przyjeżdżają do mnie są oprowadzani po miejscach, które znam i chce żeby je zobaczyli”.

Czy jest trener rozpoznawalny w mieście, czy raczej anonimowy?

„Myślę, że przez kibiców siatkówki na pewno. To zawsze miłe, jak są osoby, które mnie kojarzą. Podchodzą porozmawiać, zrobić sobie zdjęcie, czy dostać autograf. Nie mam z tym problemu. To miły akcent, kiedy ktoś Cię rozpoznaje”.

Wygrana i porażka, które zapadły najbardziej w pamięci..

„Wygrana to 4 miejsce, które zdobyliśmy. Chociaż powiem szczerze, że tak liczyliśmy na ten medal, że to najwyższe zdobyte miejsce w historii, było gdzieś tam jakąś porażką. Było bardzo blisko… Za sukces uważam także zwycięstwo zespołu w Młodej Lidze w sezonie 2010/2011, który prowadziłem. Ten złoty medal bardzo cieszy. Natomiast porażka to okres kiedy byłem pierwszym trenerem, nie potrafiłem do końca tego wszystkiego poukładać. To moja największa porażka”.

Budowanie atmosfery w zespole jest niezwykle istotne. Czy pamięta trener coś szczególnego co utkwiło w pamięci na przestrzeni tych lat pobytu w mieście nad Brdą?

„Tak, w tym najlepszym sezonie była to piosenka O Belino, która po każdym zwycięskim meczu była odśpiewywana w szatni przez zawodników i sztab. Później pokazana została w Internecie. To było coś fajnego. Ciężko jest teraz to skopiować”.

Jak ocenia trener te kilka ładnych lat w Bydgoszczy? Czy dużo się zmieniło? Jak zmienił się sam trener?

„Mam więcej wiadomości na temat siatkówki dzięki pracy z wybitnymi trenerami. Przebywanie, trenowanie z zawodnikami nauczyło mnie wiele dobrego. Życzę wszystkim, żeby mieli okazję z takimi trenerami pracować. Na razie za dużo nie wygraliśmy, ale może przyjdzie taki moment, że Bydgoszcz będzie szczęśliwa ze zdobytego medalu i hala Łuczniczka będzie pełna”. 

Trzy pierwsze skojarzenia z klubem z Bydgoszczy…

1.            Chemik, Glinki 79 tam pierwszy raz przyjechałem, to było miejsce które podobało mi się,           że funkcjonuje.

2.            Hala Łuczniczki.

3.            Hotel Słoneczny Młyn, gdzie mieszkam.

Przed nami dziesiąty sezon w elicie.  Jak trener postrzega to wydarzenie?

„Fajna rzecz, że tak się ułożyło, że Bydgoszcz przez te 10 lat gra w Plus Lidze. Jest to klub o którym dobrze się mówi; o którym dobrze mówią zawodnicy, trenerzy i o którym dobrze mówi się poza granicami państwa polskiego. W samych superlatywach mówi się o ludziach, którzy pracują w klubie, którzy są z zespołem na dobre i na złe. Panuje tam rodzinna atmosfera. Towarzyszą nam w podróżach meczowych, odwiedzają na treningach i mocno kibicują podczas rozgrywanych spotkań. Przeżywają porażki. Chciałbym, żeby byli z klubem jak najdłużej”. 

***

Zapraszamy do galerii zdjęć przedstawiającej trenera Mariana Kardasa na przestrzeni lat spędzonych w naszym klubie: http://luczniczkabydgoszcz.pl/galeria,Szlakiem_wspomnien__Marian_Kardas,23126

2015-09-30:2280 Napisane przez: Monika Kubanek
Dodaj komentarz
Imię:

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z serwisu.

Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

rozumiem