Młody środkowy jest wychowankiem bydgoskiego Chemika. Ostatnie trzy lata spędził w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Spale, by po tym czasie wrócić do swojego miasta - „Ciężko nie polecić najlepszego ośrodka w Europie, jeśli chodzi o szkolenie siatkarskie. Przez pryzmat czasu wspominam okres spędzony tam bardzo dobrze. Przede wszystkim znajomości, jakie tam powstały, chemia między zawodnikami. Spędzaliśmy ze sobą właściwie każdą chwilę. Trenowaliśmy z najlepszymi siatkarzami w Polsce. Szkoła była furtką, aby grać w kadrze narodowej kadetów i juniorów. Co przełożyło się na to, gdzie obecnie jestem. Właściwie 3/4 chłopaków stamtąd gra w PlusLidze. Niektórzy próbują swoich sił w ligach zagranicznych, niektórym się nie udało, ale tak już niestety w sporcie bywa” – opowiada siatkarz bydgoskiego zespołu, który podkreślał także, iż zależało mu na tym, by po zakończeniu gry w SMS-ie, wrócić „do siebie” - „Po trzech latach rozłąki ze znajomymi, rodzicami, bardzo chciałem wrócić do Bydgoszczy. Udało się. Bardzo się cieszę z tego wyboru, ponieważ dostałem w tym roku szansę gry w pierwszym składzie Transferu. Cieszy, że jest to właśnie ten klub, to miasto, jak również to, iż mogę grać dla bydgoskich kibiców”.
Byłby pływakiem
Zanim trafił do Spały, siatkarską karierę rozpoczął od gry w Chemiku. Jego początki ze sportem wiążą się jednak nie z halą, a z basenem - „Przez sześć lat uprawiałem pływanie i kiedy zacząłem odnosić w tej dziedzinie jakieś wyniki, pojawiły się pierwsze sukcesy, to wówczas złamałem sobie kostkę. Przeszedłem długi okres rehabilitacji. Odrobienie wydolności, która jest potrzebna w pływaniu była praktycznie niemożliwa. Koleżanka taty powiedziała mu, że w szkole sportowej nr 15 jest nabór do gimnazjum do klasy siatkarskiej. Nogę miałem już wyleczoną, więc spróbowałem i dowiedziałem się, że zostałem przyjęty” – wrócił do tamtego czasu nasz środkowy. Z dnia na dzień siatkówka stawała się coraz ważniejsza w jego życiu. Dziś już wie, że siatkówka to właśnie to, co chce w życiu robić - „Siatkówka jest sportem bardzo nieprzewidywalnym. Nie ma właściwie dwóch takich samych akcji. Szczerze mówiąc w pływaniu nudziło mnie to, że ciągle widziałem tylko płytki i dwie ściany. Na każdym treningu i meczu jestem skupiony tylko na siatkówce, nie ma takiego momentu, aby się chociaż na chwilę wyłączyć i myśleć o czymś innym” – przyznaje.
Sportowa rodzina
Prócz Jana, w rodzinie Nowakowskich z siatkówką związana jest także jego siostra – Pola, która również radzi sobie na siatkarskich parkietach bardzo dobrze. Pola poszła w ślady brata? - „To również sprawka taty, że poszła w tym kierunku. On namówił nas oboje do grania w siatkówkę. Ja zacząłem grać wcześniej, ona poszła w moje ślady. W taki sposób nimi podąża, że robi o wiele większe ślady” – śmieje się środkowy Transferu i dodaje - „Jadąc na Mistrzostwa Europy Kadetów przyjechałem z dziewiątym miejscem, ona z pierwszym”.
Oboje w tym co robią, co bardzo ważne, mają wsparcie najbliższych - „Rodzice są dla nas bardzo dużą podporą i można powiedzieć, że dzięki nim jesteśmy teraz w takim miejscu. Bardzo nas wspierają” – wyznaje młody siatkarz bydgoskiej drużyny.
Zawodowe uprawianie sportu, to jednak nie tylko przyjemność, ale też wyrzeczenia i sporo poświęceń, by pracować nad sobą i stawać się coraz lepszym - „Musiałem poświęcić wszystko. Wszystkich znajomych, których miałem, całe swoje życie towarzyskie, życie prywatne. Można też powiedzieć, że w dużej części musiałem poświęcić też naukę, ponieważ jak uprawiasz sport to potrzebujesz czasu właściwie tylko na niego. Nie wiem czy jest to dobre, ale podjąłem taką decyzję i jak na razie się sprawdza” – mówił nam Jan Nowakowski.
Stefan siatkarskim idolem
Choć karierę na najwyższym poziomie dopiero rozpoczął, w jego głowie jest już klub, w którym chciałby w przyszłości zagrać. Jaka to drużyna? - „Skra Bełchatów. Zawsze fascynował mnie ten klub. Sposób, w jaki jest zorganizowany, grający w nim zawodnicy” – wyjawia podopieczny Vitala Heynena. W zespole tym występuje aktualnie siatkarski idol młodego środkowego Transferu. Kto nim jest? - „Stefana poznałem już w ubiegłe ferie zimowe, kiedy dostaliśmy w szkole wolne i akurat miałem okazję trzykrotnie przyjść na trening, wówczas jeszcze Delecty. Ciężko mówić o wielkim poznałem - po prostu Stefan powiedział mi "cześć", a ja mogłem popatrzeć na to jak trenuje i na jego profesjonalizm. Od tego momentu stał się moim największym idolem” – wyjawia siatkarz naszej drużyny.
Co, gdyby nie siatkówka?
Jak każdy młody chłopak ma także zainteresowania. W wolnych chwilach zajmuje się grafiką komputerową i fotografią - „To jest to, co lubię robić w wolnym czasie. Oprócz tego staram się muzykować. Mam gitarę elektryczną, na której nie grałem już trzy lata, między innymi przez pobyt w SMS-ie. Tutaj mogę wrócić do rzeczy, które musiałem poświęcić. Staram się teraz odnowić umiejętności, jednak ciężko to przychodzi” – nie kryje nasz środkowy, którego jeśli dziś nie oglądalibyśmy na siatkarskich parkietach, widzielibyśmy w roli architekta! - „Moim zdaniem jestem człowiekiem kreatywnym. Bardzo lubię tworzyć nowe rzeczy, zajmuję się w wolnym czasie grafiką komputerową. Właśnie dlatego chciałbym być architektem. W tym momencie jest to oczywiście niemożliwe, ponieważ musiałbym cofnąć czas i zacząć się uczyć rysunku, przedmiotów ścisłych, które są bardzo potrzebne. To jest coś, co chciałbym robić, gdybym nie był siatkarzem, ale teraz już tego nie zmienię. Muszę więc poszukać jakiejś innej alternatywy” – zakończył rozmowę młody gracz bydgoskiego zespołu.