To nie było łatwe spotkanie dla naszych siatkarzy. Przegraliśmy premierową odsłonę, później wyrównaliśmy, ale w trzeciej znowu lepsi byli rywale i musieliśmy gonić wynik. Ostatecznie zwyciężyliśmy 3:2 – „Było bardzo ciężko. To sukces, który rodził się w ciężkich bólach, ale wygraliśmy i mamy te dwa punkty. Spodziewamy się, że w Bydgoszczy będzie równie ciężko. Tak czy inaczej musimy wygrać mecz. Mamy tydzień, by się do niego przygotować. Na pewno warszawianie przyjadą, podobnie jak do Radomia, rzucając wszystko na jedną szalę, a my będziemy musieli się temu przeciwstawić” – komentował tuż po spotkaniu kapitan naszej drużyny.
Zaledwie kilka minut po zakończonym pojedynku Wojtkowi Jurkiewiczowi ciężko było poszukać tego „czegoś”, co zadecydowało o zwycięstwie Transferu – „Ciężko powiedzieć i znaleźć jeden element. Nasza gra była szarpana, nie było ciągłości. Nawet gdy prowadziliśmy kilkoma punktami, pozwalaliśmy gospodarzom zbliżyć się do nas na niebezpieczną odległość. Szkoda też przede wszystkim trzeciego seta, bo udało nam się odrobić straty, goniliśmy wynik i udało się doprowadzić do wyrównanej końcówki. Zabrakło jednak trochę szczęścia, skuteczności i przegraliśmy, a mogło być trochę lepiej, choć myślę, że nie jest źle” – dodał środkowy bydgoskiej ekipy.
W naszej grze brakowało też dobrej zagrywki. Popełniliśmy aż 17 błędów w polu serwisowym - „Mieliśmy problem z flotem. Byliśmy mało skuteczni w tym elemencie. Na szczęście w odpowiednich momentach Kuba i Konstantin porazili tą swoją groźną bronią i wygraliśmy” – zakończył kapitan Transferu.
*rozmawiał Paweł Siwicki