Bydgoszczanie z Warszawy wrócili bez zwycięstwa, tym samym upragnione piąte miejsce w lidze i możliwość gry w europejskich pucharach, znacznie oddaliła się od naszej drużyny. Sobotni pojedynek był chyba jednak najsłabszym jaki rozegraliśmy w tym sezonie - „Faktycznie, mecz w sobotę bez historii, po prostu się odbył. Trzeba też jednak oddać to, że Politechnika naprawdę zagrała w tym spotkaniu świetnie zagrywką" - komentował pierwszą porażkę z Politechniką, przyjmujący naszej drużyny. W sobotę gospodarze rozstrzelali nas zagrywką, wczoraj grali już w tym elemencie nieco słabiej - „W tym pojedynku ten element wychodził im już troszkę gorzej, a z kolei nam trochę lepiej i nawiązaliśmy walkę. Myślę, że nie było tak źle" - ocenił Wojciech Serafin. Podobnego zdania jest Michał Masny, który pokusił się o porównanie obu rozegranych przez naszą drużynę spotkań - „Poprawiliśmy szczególnie zagrywkę, dlatego może było nam trochę łatwiej. Myślę, że w ataku graliśmy czasami troszkę lepiej niż w sobotę, także różnica między tymi meczami w naszym wykonaniu była" - powiedział po tym spotkaniu nasz rozgrywający, który był autorem czterech z pięciu asów serwisowych, jakie na stronę rywala udało się posłać bydgoszczanom. Popełniliśmy jednak 15 błędów w polu zagrywki, co na pewno nie pozostało bez znaczenia - „Nie jestem w stanie ocenić czy było dużo błędów. Tak szczerze to naprawdę nie pamiętam, bo były inne rzeczy w tym meczu" - powiedział Michał Masny. Zdecydowanie łatwiej można jednak zaakceptować pomyłkę, gdy piłka wprowadzana jest do gry na dużym ryzyku. Gorzej, gdy go nie ma, a piłka ląduje na aucie bądź w siatce. Z tą tezą zgadza się także słowacki rozgrywający w barwach Delecty - „Tak jak mówiłaś, jeśli chcemy tylko wprowadzić piłkę do gry, to nie możemy zrobić błędu. Łatwa zagrywka w aut nie ma sensu. Jeżeli ktoś ryzykuje, albo idzie na 80-90%, to jest to różnica, jeśli zagrywa się na 50% i psujemy" - mówił po zakończonym pojedynku.
Nasz zespół przegrywał w tym spotkaniu już 2:0, choć tak naprawdę mógł doprowadzić do wyrównania. W drugim secie prowadziliśmy m.in. 9:14, jednak rywal zdołał odrobić straty i w konsekwencji partia ta padła łupem warszawian - „Szkoda tego drugiego seta. Prowadziliśmy 15:11, a skończyliśmy 25:21. Myślę, że w środku tego seta trochę rozgrywałem nietaktycznie i dlatego była tam taka seria punktów ze strony Warszawy. A w końcówce zrobiliśmy za dużo błędów, pojawiło się chyba pięć autowych ataków, a tak nie da się po prostu wygrać" - wyjaśniał podopieczny Waldemara Wspaniałego. Nie można przejść też jednak obojętnie obok akcji, która miała miejsce przy stanie 15:12 dla naszego zespołu. Sędziowie najpierw przyznali punkt naszej drużynie, tym samym pozwalając zejść na przerwę techniczną, po czym zmienili swoją decyzję i wezwali oba zespoły ponownie na boisko, by powtórzyć akcję. Jak tę sytuację ocenia przyjmujący bydgoskiej Delecty? - „Generalnie akcja powinna być już puszczona dalej, bo była zagwizdana. Punkt został przyznany i nie można tak wrócić akcji. Tym bardziej, że był to czas techniczny, bo zdobyliśmy 16 punkt, więc wydaje mi się, że tak się nie robi. Sędziowie pokazali, że akcja jest bez punktu, zabrali nam ten punkt i graliśmy tę akcję jeszcze raz. Wydaje mi się, że tutaj nas troszkę skrzywdzili i niesłusznie zabrali nam ten punkt" - komentował Wojciech Serafin. Ta sytuacja mogła wybić z uderzenia nasz zespół, jednak na pewno nie tłumaczy porażki w całym secie.
Lepiej było już jednak w trzeciej odsłonie, którą bydgoszczanie rozpoczęli bardzo dobrze i utrzymywali wypracowaną przewagę bez większych problemów - „Przede wszystkim poprawiła się komunikacja na boisku i atmosfera. Bardzo chcieliśmy wygrać, wszyscy byli zmotywowani, zmobilizowani. Troszkę faktycznie zabrakło w tej czwartej partii, ale ten trzeci to był naprawdę bardzo fajny set. Wszyscy graliśmy na wysokich procentach, a nie tylko jeden zawodnik. Wszyscy ciągnęliśmy grę i gdybyśmy tak grali cały czas, to naprawdę byłoby dobrze. Po tym secie widać, że nas stać na bardzo wiele" - powiedział przyjmujący naszej drużyny, który również zaliczył udane wejście na boisko. Pojawił się na parkiecie w drugiej partii i pozostał na nim do końca spotkania, prezentując się zupełnie nieźle.
Niezła gra nie wystarczy jednak, by pokonać Politechnikę. Nasz zespół musi zagrać od początku do końca skutecznie i z wiarą w zwycięstwo. Trzeci mecz odbędzie się 13 kwietnia, czy zatem do tego czasu uda się jeszcze coś poprawić? - „Jest już tak mało czasu, że nie ma co poprawiać. My się czujemy naprawdę dobrze. Czujemy, że mamy dobrą formę. To kwestia tylko takiego zebrania się w sobie, motywacji. Myślę, że już nie ma czasu na poprawienie formy, tylko ewentualnie ostatnie szlify. Do końca ligi pozostało niewiele. To co powinniśmy zrobić, to już zrobiliśmy" - uważa nasz przyjmujący. Stan rywalizacji, to jednak 2:0 dla Politechniki i to rywale będą w uprzywilejowanej sytuacji, bowiem mogą zagrać bez większej presji. Nasz zespół natomiast musi wygrać, by mieć jeszcze nadzieję na odwrócenie tej sytuacji. Czy jesteśmy w stanie tego dokonać? - „W ubiegłym roku też grałem play-off, wygrywałem 2:0 i 23:17, a przegrałem 3:2 w serii, także w siatkówce wszystko jest możliwe. Mogłoby się w końcu udać na moją, w sensie na naszą korzyść, coś takiego odwrócić" - wspominał rozgrywający naszej drużyny, Michał Masny. Nie sposób było nie zapytać o nadzieje naszych zawodników, co do ewentualnego powrotu do Warszawy - „Mam nadzieję, że u siebie wygramy dwa mecze i spotkamy się tutaj na piątym" - zakończył Wojciech Serafin.
*w Warszawie rozmawiała Anna Falk