Anna Falk: Nasz bilans po siedmiu spotkaniach to 12 punktów. Daje nam to czwarte miejsce w tabeli. Jest Pan zadowolony z tego rezultatu?
Trener Piotr Makowski: „Na pewno jestem zadowolony, ale też z drugiej strony mecze z Kędzierzynem czy Jastrzębiem pokazały, że mogliśmy jeszcze jakieś punkty do tego dorobku dołożyć. Niestety, nie udało się"
W jakim stopniu te siedem spotkań, które za nami, pokazały jakie są mankamenty w naszej grze i nad czym musimy pracować?
„Pokazały nasze mankamenty, choć z jednej strony w tych meczach, gdy graliśmy na wyjeździe – w Olsztynie, w Kielcach czy w Warszawie myślę, że wykorzystaliśmy swój potencjał w stu procentach. Trochę szczęścia, bo nie umiejętności, zabrakło w meczu z Kędzierzynem. Szczególnie właśnie w tym spotkaniu, gdzie w końcówce prowadziliśmy jednym punktem, mieliśmy nawet piłkę setową, jednak dwie dobre siatkarsko akcje ZAKSY, czyli dwa skuteczne bloki i kontra spowodowały, że to oni wygrali. Równie dobrze ataki Stephana Antigi i Anttiego Siltali mogły wylądować po bloku w aucie, ale znalazły się w naszym polu, no i tutaj zabrakło tego siatkarskiego szczęścia, które dopisywało nam np. w Kielcach. Myślę, że dwie piłki w drugą stronę i bylibyśmy zadowoleni. Tak samo w meczu z Jastrzębskim Węglem, w końcówce popełniliśmy dwa błędy, jeden taktyczny i jeden techniczny, które kosztowały nas przegraną w tie-breaku. Jednak cały tie-break dwoma punktami prowadziło Jastrzębie i to też trzeba uszanować, bo to są bardzo dobre zespoły"
Aktualnie trwa przerwa w rozgrywkach. To dobrze, że ona się pojawiła, czy jednak może wybić zespół z rytmu?
„Mamy trochę kłopotów. Przez dłuższy czas nie mieliśmy hali i w tej chwili także zapowiada się, że tej hali nie będzie, więc to są takie kłopoty logistyczne. Miasto zaproponowało nam, za co dziękujemy, salę rezerwową, ale wolelibyśmy trenować na własnej hali, gdzie mamy cały sprzęt i nie musimy wszystkiego przewozić. Mamy swoje szatnie, dwa czy trzy boiska jeśli potrzebujemy, także było trochę ciężko, ale myślę, że powoli będziemy dochodzili i wracali do tej formy, którą prezentowaliśmy na początku sezonu"
Tych kilka tygodni przerwy wykorzystujemy dość intensywnie. Turniej w Luboniu, sparingi w Cetniewie – potraktuje je Pan bardziej w formie szkoleniowej, czy zagramy optymalnym ustawieniem?
„Cały czas ciężko trenujemy. Jeszcze przed wyjazdem do Lubonia mamy zajęcia na siłowni, tam na miejscu również, plus oczywiście gry kontrolne. Na razie niespecjalnie patrzymy na wyniki, a bardziej na to, by trenować i realizować założenia, które wypracujemy przed meczem"
Do tej pory z wyjątkiem jednego spotkania, konsekwentnie stawiał Pan na Marcina Wikę, który poprzez regularną grę nabiera pewności siebie i wraca do formy. A chyba właśnie to było głównym celem?
„Również mam nadzieję, że Marcin wróci do pełnej dyspozycji. W odwodzie jest Antti Siltala i wracający po kontuzji Wojtek Gradowski, który mam nadzieję dojdzie do wysokiej formy i będzie mógł pomóc drużynie. Jest jeszcze Marcin Waliński, który napiera i oczywiście Stephan. W sumie tworzą mocną grupę, pięciu dobrych przyjmujących"
Świetnie prezentuje się także Dawid Konarski, który udźwignął ciężar gry i rolę pierwszego atakującego. Spodziewał się Pan, że będzie to wyglądało tak dobrze?
„Dawid już w poprzednich sezonach pokazał, że stać go na bardzo dużo. Teraz tylko potwierdził to, że może grać. Jednocześnie Łukasz Owczarz również jest gotowy do gry. Czekamy na rozwój wydarzeń, jak to będzie wyglądało podczas meczu w Rzeszowie i później u siebie z Częstochową. Mamy przed sobą sporo grania"
Mecze z Resovią Rzeszów i Tytanem Częstochowa na pewno będą bardzo trudne, ale są też ważne w kontekście późniejszej gry w Pucharze Polski. Jeśli utrzymamy miejsce w czwórce będziemy mieć miejsce bezpośrednio w rundzie finałowej
„Nie kalkulujemy, podchodzimy do każdego spotkania tak samo. Chcemy wygrywać, jeśli się uda to bardzo dobrze, a jeśli przegramy po walce i zejdziemy z boiska ze świadomością, że zrobiliśmy wszystko by wygrać, to też będzie dobrze. Nie zdarzyło nam się jeszcze, żeby zejść po meczu i mieć do siebie jakieś pretensje o to, że coś odpuściliśmy albo nie byliśmy przygotowani. Spotkania, które przegraliśmy, przegraliśmy po walce, łącznie z tym meczem w Bełchatowie, bo tam naprawdę to Bełchatów grał bardzo dobrze, a nie my źle"
Już tak na koniec. Jak czuje się Pan w roli trenera męskiego zespołu? Było trochę tremy i nerwów podczas pierwszych spotkań?
„Na pewno trochę było. Może nie wynikało to z faktu, że prowadzę zespół, ale zdarzały się czasami nerwowe sytuacje. Mam nadzieję, że każdy następny mecz będzie spokojniejszy"
*rozmawiała Anna Falk (Delecta Bydgoszcz)