Fair Weather Friends - Fortune Player
Właśnie leżymy sobie z Rogerem w naszym ekskluzywnym apartamencie w Kędzierzynie. Dobiega końca czwarty dzień odkąd wyjechaliśmy z Bydgoszczy. Ale po kolei.
W Warszawie plan wykonaliśmy w 100%. Po raz kolejny nie straciliśmy tam seta i mogliśmy się cieszyć z awansu do półfinału Pucharu Polski. Bardzo się cieszę, bo ostatni raz jak byłem na turnieju finałowym to oglądałem mecze zza band reklamowych, ponieważ nie łapałem się do składu meczowego AZSu Częstochowa. Wtedy zabraliśmy Puchar z Poznania do Częstochowy. Spełnieniem moich marzeń byłoby teraz zabrać go z Częstochowy do Bydgoszczy :) Do tego jeszcze długa droga i na pewno nie jesteśmy faworytami tego turnieju. I dobrze ;)
Kadra piłkarzy ręcznych była w tym samym czasie, co my w Warszawie. Przygotowywali się do wylotu na mistrzostwa świata. Jurek miał okazję spotkać się ze swoim młodszym bratem - Mariuszem. Mogliśmy przez chwilę poobserwować ich trening w Arenie Ursynów. W tej samej hali po naszym meczu zjedliśmy kolację w nowej knajpie o nazwie VolleyBajka. Jest tam mnóstwo gadżetów siatkarskich. Koszulki, puchary, medale, piłki z podpisami oraz proporczyki. Całkiem pokaźna kolekcja. Fajnie, że w Warszawie powstało takie miejsce, w którym fani siatkówki będą mogli spotykać się i oglądać razem mecze.
W weekend po Warszawie mieliśmy się zmierzyć ze Skrą, z którą mieliśmy bilans zwycięstw 0-18, czyli trochę słabo ;) Komplet publiczności na Łuczniczce robi wrażenie. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni przewagą naszych kibiców :) Przed piłką meczową słychać było "ostatni, ostatni", a nie gwizdy, co jeszcze w zeszłym sezonie było normą ;) Dziękujemy Wam za ten doping, bo to on poniósł nas do pierwszego, historycznego zwycięstwa nad Skrą. Jak powiedział Konar - "do 19stu razy sztuka" ;)
Po meczu razem z Karolem Kłosem udaliśmy się do Warszawy. Ci, którzy od nas zostali w Bydgoszczy, udali się w niedzielę na mecz z koszykarkami Artego w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Mecz zakończył się remisem, aczkolwiek chłopaki mówią, że wg nich wygrali jednym punktem ;) Nie widziałem tego na własne oczy, ale muszę im wierzyć ;) Cel był szczytny, zabawa przednia, dlatego wynik pozostaje sprawą drugorzędną. Zdjęcia możecie zobaczyć u nas w galerii.
W poniedziałek rano spotkaliśmy się na siłowni. Zjedliśmy razem obiad i pojechaliśmy na lotnisko, skąd mieliśmy lot do Dusseldorfu. Na miejscu podjechał po nas autokar piłkarskiej drużyny Duisburga. Takim autokarem to można jeździć i w najdłuższe trasy! Każdy miał miejsce leżące, ale nie zdążyliśmy się dobrze rozłożyć, a już byliśmy na miejscu. Nie mieliśmy zaplanowanego treningu, dlatego z Rogerem udaliśmy się na krótki spacer po okolicy. Doszliśmy do jedynego supermarketu w okolicy. Przy kasie okazało się, że żadna nasza karta nie działa. Nie chcę się domyślać powodów, dla których polskie karty są zablokowane w Niemczech :) Dobrze, że na zewnątrz był bankomat, który wypluł nam trochę ojro.
Następnego dnia rano udaliśmy się większą grupą na spacer do centrum Moers, które było oddalone od naszego hotelu o 3 km. Po krótkim zwiedzaniu starówki, na której niewiele się działo, usiedliśmy na szybką kawę i wróciliśmy do hotelu. Wieczorem odbyliśmy pierwszy trening na hali meczowej. Podejrzewam, że sporo osób ma w domach sufit zawieszony wyżej niż ten, pod którym przyszło nam grać. Każde wyższe przyjęcie lub wystawa dotykała sufitu. Swoją drogą dziwne, że CEV dopuszcza takie obiekty do zawodów międzynarodowych.
http://www.moerser-sportclub.de/volleyball/news/item/moerser-sc-schlummert-beim-spielbeginn.html
Podczas przerwy świątecznej miałem okazję poznać Roberta Lewandowskiego, który cieszył się krótkim urlopem w Warszawie. Umożliwiła mi to jego siostra, Milena, która gra w siatkówkę i którą znam już trochę dłużej. Już wtedy wiedziałem, że kolejną rundę Pucharu Challenge będziemy grali niedaleko Dortmundu, więc zapytałem się, czy miałby ochotę wpaść na nasz mecz. Powiedział, że chętnie, jeśli tylko nie będzie to kolidowało z jego treningami. Wymieniliśmy się numerami i ustaliliśmy, że skontaktujemy się ze sobą jak już będę w Moers. Rano w dniu meczu odezwałem się do Roberta i okazało się, że godzina idealnie mu pasuje i przyjedzie prosto z treningu. Dwa bilety miały czekać na niego w kasie. Mimo, iż powiedział, że przyjedzie, to i tak spodziewałem się, że może zmieni plany, bo sam wiem jak czasem człowiek się czuje po treningu. W każdym razie Robert pojawił się na hali z narzeczoną Anią ku uciesze wszystkich kibiców. Po meczu, który udało nam się wygrać, zaprosiliśmy ich na kolację do nas do hotelu. Zaproszenie przyjęli bez zastanowienia. Po tej całej sytuacji wszyscy patrzymy na Niego, nie tylko jako świetnego piłkarza, ale też fajnego, normalnego człowieka. Robert, jeśli to czytasz, a wiem, że jest taka szansa, duuuży Sza-Cun! ;)
O 5 rano wyruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem wylatywaliśmy z Dortmundu do Katowic. Tam już czekał na nas autokar, którym udaliśmy się do Kędzierzyna-Koźla. Wieczorem mieliśmy krótki trening połączony z siłownią. Po kolacji oglądaliśmy mecz szczypiornistów (niestety już bez Mariusza Jurkiewicza w składzie).
Już jutro czeka nas ciężki bój z liderem Plusligi. Zrobimy wszystko, aby to Bydgoszcz na dwie kolejki przed końcem była liderem :) Perspektywa piękna, jak lot Dreamlinerem, ale z tych dwóch tylko nasze zwycięstwo jest póki co możliwe ;) Trzymajcie kciuki i do zobaczenia na ekranach telewizorów ;)
Odpowiedzi na pytania:
- Mam prawo jazdy. Jeszcze ;)
- Prezenty zabieramy do szatni, a potem do domów :) Chyba, że są jadalne to zjadamy je w szatni :)
- Miśkin zaczął grać w siatkówkę, bo jego starszy brat grał, a rozgrywającym był zawsze, bo był najmniejszy,
- Palce obklejamy, żeby ich nie wybić przy bloku. Czasem też, żeby zakryć popękaną skórę ;)
- Miśkin nie ma rękawków tylko koszulkę termo z długimi rękawami, żeby mu było cieplej,
- "magiczne wycinanki" odciążają przeciążone mięśnie i ścięgna,
- Stefan nie tleni włosów,
- Częściej jadam na mieście,
- Zależy, w której drużynie miałbym więcej szans grania, kto jest trenerem oraz kilka innych czynników, które składają się na wybór klubu,
- Wszelkie filmiki z życzeniami można zawsze nagrać po meczu na hali bądź na korytarzu :)
- mecz z Iskrą Odincowo, ale wtedy nie grałem oraz z pierwszego mojego sezonu w Delekcie z Resovią na Podpromiu,
- Mam tatuaż. Na plecach,
- Kilka razy byłem w Toruniu,
- Wszystkiego najlepszego Sylwia;) Sto lat! Z Delectą,
- Jurek jest kapitanem, bo został wybrany w demokratycznych wyborach,
- Kibice są dla nas ważni i zawsze poświęcamy im dużo czasu po meczach. Jeśli ktoś chce o czymś pogadać, to naprawdę jestem w stanie poświęcić kilka minut po meczu czy po treningu. Często takich osób jest więcej i nie z każdym uda się zamienić słowo, ale spotkań w sezonie jest tak wiele, że można to rozdzielić. Oprócz tego prawie codziennie trenujemy i po treningach też można z nami pogadać, a wtedy już nie ma takich tłumów ;)
- Koszulki są do nabycia w sklepie klubowym przez cały sezon,
- Zdjęcia z sesji Miśkina ze zwyciężczynią będą jak tylko sesja dojdzie do skutku ;) Póki co ciężko jest zgrać terminy wszystkich potrzebnych osób,
- Dam się zaprosić ;)
- Po pierwszym secie ze Skrą powiedzieliśmy sobie, że o nim zapominamy i zaczynamy ten mecz odnowa jakby nigdy nic. Udało się :)
Na koniec w związku z różnymi artykułami, krótki filmik ze sprostowaniem od głównego bohatera ;)
Z siatkarskim pozdrowieniem! A.